9.06.2019

#4 Teraz twój ruch... (Nafla)

fluff / smut

Miałaś inne plany na ten wieczór, a nawet całą noc wyobrażałaś sobie inaczej. Nie przypadkiem miałaś na sobie czerwoną sukienkę, a pod nią nowy komplet koronkowej bielizny, nie na darmo założyłaś buty na obcasie, choć na co dzień wolałaś trampki. Zdecydowałaś się nawet na mało wygodne pończochy, a wszystko uzupełniłaś skórzanymi podwiązkami z ćwiekami, szerokim czarnym pasem i swoją ulubioną kurtką z naszywkami i również nabijaną ćwiekami. Niestety plany legły w gruzach. Nie zaszczycił cię nawet dłuższym spojrzeniem. Zwyczajne: "Nie mam czasu" i później kilka fotek na instastory musiało ci wystarczyć. Miałaś ochotę roztrzaskać telefon o ścianę – nie zrobiłaś tego. Miałaś wywalić buty do kosza, przebrać się w dres i oglądać seriale i jeść lody, ale wylądowałaś przed klubem, gdzie często spotykaliście się ekipą. To były dobre czasy.
Selekcję na wejściu przeszłaś bez problemu. Kurtkę zostawiłaś w szatni i od razu przeszłaś na główną salę. Muzyka grała tak, by nie utrudniać rozmów, ale by można było swobodnie bawić się przy jej dźwiękach. Przy barze kręciło się kilka osób, więcej osób okupowało parkiet i stoliki, nawet loże vipowskie były już zajęte. Usiadłaś przy kontuarze. Zaczęcie wieczoru od kilku drinków wydawało się idealną opcją.
Pierwsze dwa kieliszki wypiłaś w ciągu 20 minut. To był dobry początek. Kolejnego zamówionego drinka chciałaś mieć na dłużej. Upijałaś powoli jego zawartość i obserwowałaś salę. Ku uciesze wielu mężczyzn na parkiecie kusząco wiło się kilka dziewcząt, inne stały na uboczu i szeptały między sobą. Impreza się rozkręcała. Ale na taniec byłaś jeszcze zbyt trzeźwa.
Odwróciłaś się w stronę barmana, gdy uprzejmie zakomunikował, że masz drinka, a po twoim pytani od kogo wskazał na mężczyznę przechodzącego przez salę w stronę loży vipowskich. Zmierzyłaś go wzrokiem, ten typ facetów rozpoznawałaś już świetnie, za dużo miałaś do czynienia z raperami. On liczył, że się uda. Ty wiedziałaś, że nie zostaniesz niewinną ofiarą – to już nie ten wiek, nie to doświadczenie. Nie sądziłaś, że akurat nadarzy się taka okazja na dobrą zabawę, ku uciesze własnej kobiecości. Szkoda było by zmarnować wieczór.
Poczekałaś, by odwrócił się w twoją stronę sprawdzając, czy przyjęłaś drinka. Delikatnie zanurzyłaś usta w słodkim i mocnym napoju, upiłaś łyk i oblizałaś usta sekundę później przygryzając dolną wargę. Udało mu się, trafił w twój gust z tym napojem, ale to nie gwarantowało taryfy ulgowej.
– Mam prośbę, ile osób siedzi w tamtej loży? – zwróciłaś się do barmana i wskazałaś w kierunku konkretnego stolika. – Prosiłabym o dwie kolejki shotów krwawej mary dla tamtej ekipy.
Czekałaś na reakcję, gdy obsługa sali dotarła do stolika serwując chłopakom twoje zamówienie. Uśmiechnęłaś się pod nosem dopijając resztę drinka. Zwolniłaś miejsce, by przenieść się bliżej parkietu.
– Zatańczymy? – zagaił jakiś facet, nie odmówiłaś, chociaż niekoniecznie byłaś nim zainteresowana, jednak można to było wykorzystać. Wybrałaś miejsce, które było dobrze widoczne z loży. Przymrużone oczy, hipnotyzująca muzyka i ruchy, jak w transie. Twój partner był oczarowany, a ty świetnie się bawiłaś. Następna piosenka miała byś już twoim solowym popisem, nieprzerwanym transem. Czułaś na sobie intensywne spojrzenia. Zerknęłaś w stronę stolika, właśnie odstawiali kieliszki, mówili o tobie.

Z uśmiechem na ustach zeszłaś z parkietu. Byłaś spragniona. Poprawiłaś sukienkę, odgarnęłaś włosy zagarniając z jednej strony kosmyki za ucho. Powolnym krokiem ruszyłaś w stronę baru.
– Krwawa Mary, czy Sex on the beach?
– French Kiss, albo Ms.Monroe – odpowiedziałaś odwracają się za siebie, bo stamtąd padło pytanie. Widziałaś, że nie spodziewał się takiej odpowiedzi. W końcu mogłaś przyjrzeć mu się lepiej. Był od ciebie niższy, ale przystojny. Łuki brwiowe z kolczykami i interesująca woń perfum.
– Wybieraj, ja stawiam.
Zrobiłaś krok w jego stronę, jego twarz znajdowała się mniej więcej na wysokości twojego biustu, taka zasługa 10 cm obcasów.
– Sex on the beach brzmi obiecująco, ale zacznijmy od French Kiss, ale najpierw, co powiesz na towarzyszenie mi w Rainbow Walley (kolejka tęczowych shotów)?
Oboje zajęliście miejsca przy kontuarze, a przed wami barman postawił rządek kieliszków z kolorową zawartością.
– Wypijmy za interesującą znajomość – skomentowałaś sięgając po kieliszek. – Joanne – przedstawiłaś się – ale możesz mówić mi Jo.
– Nicholas, albo Nafla, co wolisz – odpowiedział.
Pierwsze kieliszki zostały opróżnione.

Dziwne napięcie pomiędzy wami, było tak wyczuwalne i ciężkie, że zdawało się, że można by je ciąć nożem. Mimo to nie dawałaś się ponieść chwili, chciałaś mieć wszystko pod kontrolą, a przynajmniej czuć, że nic cię nie zaskoczy.
– Tańczysz? – przechyliłaś głowę pytająco wpatrując się w swojego towarzysza.
– Nie
– Więc zrobisz wyjątek – zeszłaś z krzesełka i pociągnęłaś go za rękę wprost na parkiet.
Taniec w duecie, chociaż solo dawał spore możliwości. Melodia płynęła swobodnie, wiele osób wirowało w jej rytm. Obróciłaś się tyłem, a jego ręce wylądowały na twoich biodrach. Tak, jak przewidziałaś. Bliskość była wystarczająca. Poczułaś, że mu się podoba. Skłamałabyś, gdybyś powiedziała, że tobie się nie podoba.

– Dzięki za taniec – szepnęłaś mu do ucha muskając je delikatnie ustami.
– Co powiesz na zmianę miejsca imprezy? Więcej przytulnej przestrzeni i alkohol bez limitu.
– Prowadź.

Studio każdego rapera to jego królestwo, nie inaczej było w tym przypadku. Azyl Nicholasa prezentował się przyjemnie, w kolorach jakie lubiłaś, ze skórzaną sofą i fotelami, a do tego barkiem pełnym alkoholi rożnego rodzaju. Nie pytając sięgnęłaś po jedną z butelek, odkręciłaś i napiłaś się z gwinta. Zaskoczyłaś go. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Powiedzmy sobie szczerze, że pozory mogą mylić.
– Pozwolisz poznać wszystkie swoje "ja"?
– Jeśli dobrze to rozegrasz...
Odstawiłaś butelkę na stolik, podeszłaś bliżej i nachylając się znacząco zdjęłaś szpilki. Różnica wzrostu zmniejszyła się.
– Kontynuujemy zabawę? – Sięgnęłaś ponownie po butelkę, ale nie zdążyłaś jej chwycić. Wylądowałaś w ramionach Nicka. Teraz wyraźniej poczułaś jego perfumy.
– Pamiętaj, że ty rozpoczęłaś tę grę...
– I dalej to dalej ja rozdaję karty...
Musnęłaś jego usta, wskazującym palcem wędrując po jego torsie zatrzymując się przy klamrze paska. Czułaś, jak wszystkie jego mięśnie napinają się. Czasem zastanawiałaś się, jakie myśli kłębią się w głowie mężczyzny, gdy to kobieta rozdaje karty i kontroluje sytuację. Dłonią zaczęłaś delikatnie przesuwać po jego kroczu. Stawał się, co raz twardszy.
– Jaki jest prawdziwy Nafla? Czy ten z MV, czy może ma inną twarz? – zachichotałaś i kolejny raz musnęłaś jego usta. Nie wytrzymał. Przyciągnął cię, byś poczuła, jak twardy jest jego członek. Posadził cię na stoliku, podwijając sukienkę.
– Koronkowa bielizna?
Nie odpowiadając i nie czekając sama zdjęłaś całkowicie sukienkę. Dając tym samym odpowiedź na jego pytanie. Zaczął pocałunkami wędrować od twoich piersi, ku dolnym partiom ciała. Odsunął materiał majtek i bez słowa wsunął dwa palce. Jęknęłaś zaskoczona.
– O tak, chcę cię słyszeć – nie przestawał penetrować cię palcami.
Myślałaś już tylko o tym, by pójść o krok dalej, by poczuć go w sobie. Złapałaś jego dłoń, stopując zabawę i własną przyjemność i zsunęłaś się ze stolika. Klęknęłaś przed nim rozpinając mu pasek i spodnie. Oblizałaś znacząco usta, gdy spodnie i bokserki wylądowały na podłodze. Językiem drażniłaś się z nim, a chwilę później wzięłaś go w usta. Nicholas westchnął ciężko, czyli dobrze ci szło.
– Skarbie...
Był blisko, bardzo blisko. Poczułaś, jak się spiął, a po chwili wypełnił twoje usta. Przełknęłaś wszystko, oblizując usta na koniec i podnosząc się z podłogi. Wyglądałaś na zadowoloną z siebie.
Złapał cię za szyję, wpijając się w twoje usta napierał na ciebie sprawiając, że musiałaś się cofać. Pchnął się na sofę, szybko pozbywając się twojej bielizny. Oboje byliście już nadzy.
– Chcę cię poczuć – wyjęczałaś.
– Jesteś taka słodka – Oblizał swoje palce, które penetrowały cię przez chwilę. I wszedł w ciebie swoim twardym członkiem. – I taka mokra i ciasna.
– O tak, błagam...

Poczułaś jak orgazm rozlewa się po całym twoim ciele. Nafla doszedł tuż po tobie. Poczułaś ciepło wewnątrz siebie. Drżałaś. Pocałował cię namiętnie, ściągnął koc leżący na oparciu sofy i kładąc się obok ciebie, okrył was oboje.
– Mogłabym się zakochać – wyszeptałaś.
– Ja chyba się zakochałem – odpowiedział całując twój kark, przyciągając cię bliżej. Czułaś jego nagie ciało, jego ciepło i przyśpieszone bicie serca. Podobało ci się to. Jego ciepły oddech na karku przyprawiał cię o drżenie, podobnie jak dłoń spoczywająca na twoim podbrzuszu.
– Więc, pamiętajmy, aby to powtórzyć.
Kolejny raz pocałował cię w kark.
– Koniecznie, bo nie odkryłem jeszcze wielu miejsc na twoim ciele...

#3(Nie)porozumienie (Nafla)

angst/fluff/smut

"Nie będę z tobą dyskutować" to były ostatnie słowa, które powiedziałaś do telefonu, po czym rozłączyłaś się nie czekając na odpowiedź. Uważałaś siebie za wyrozumiałą dziewczynę, cierpliwą i naprawdę wiele byłaś w stanie zaakceptować, ale wszystko miało swoje granice. Rzuciłaś telefon na sofę i nawet nie patrzyłaś na wyświetlacz, gdy dzwonił jeszcze trzy razy. Miałaś to całkowicie gdzieś. Założyłaś bluzę, bo o tej porze robiło się już chłodno, zarzuciłaś kaptur na głowę i wyszłaś z mieszkania. Wieczorna pora w środku tygodnia gwarantowała spokój, nie minęłaś nikogo z sąsiadów na klatce schodowej. Spokój i spacer to było to, co w tej chwili wydawało ci się tym, czego potrzebowałaś. Luźny kosmyk włosów założyłaś za ucho, nie przejmowałaś się cichymi pomrukami zbliżającej się burzy, po prostu szłaś przed siebie.
Nie liczyłaś upływającego czasu, nie było cię 15 minut, a może dwie godziny, ale to nie miało znaczenia. Deszcz rozpadał się na dobre, gdy weszłaś na klatkę schodową. Szłaś powoli po schodach i zatrzymałaś się w połowie drogi. Nie spodziewałaś się takiego widoku. Pukał w drzwi, opierając się o nie plecami, z głową opuszczoną wpatrywał się we własne buty. Miał na sobie skórzaną kurtkę, tę którą tak lubiłaś, i dżinsy. Jego czerwone włosy, za sprawą deszczu nie układały się w standardową "nastroszoną" fryzurę. Też byłaś przemoknięta.
– Co tutaj robisz?
Weszłaś na piętro powoli podchodząc do niego.
– Jesteś cała mokra – odezwał się, ale jego słowa nie odnosiły się do zadanego przez ciebie pytania.
– Czego chcesz?
– Pozwól mi wytłumaczyć. Porozmawiajmy.
Odsunął się od drzwi pozwalając ci wsunąć klucz w zamek i otworzyć je. Zatrzymałaś się w progu, odwracając w jego stronę. Miałaś ochotę wysłać go w cholerę i zatrzasnąć drzwi przed jego nosem. Takie sytuacje czasem cię przerastały, ale pokazywały też, że nie masz serca, by kogoś karać tak mocno.
– Wejdź.
Dziwny chłód i dziwne napięcie panowało między wami. Przypominało to pogodę na zewnątrz. Chłodny deszcz i burzowe zamieszanie – grzmoty i błyski.
– Posłuchaj, to nie miało tak wyglądać.
– Nafla, daj spokój.
Zawsze, kiedy używałaś jego scenicznego imienia, a w dodatku w tym tonie, nie wróżyło to nic dobrego. Było jasne, że sytuacja była dla ciebie poważniejsza, niż zwykle.
– Skarbie, proszę...
– Ale o co ty mnie prosisz? Widziałam, co tam się działo. Wiem, że dobrze się bawicie z kumplami i wam tego nie bronię. Nie mam nic do alkoholu, do papierosów, do marihuany, nawet nie czepiam się o wizyty w nocnych klubach. Nie robię dram o zdjęcia z fanami, fankami i w ogóle z dziewczynami, bo to część waszego, twojego życia, ale proszę cię, chyba posadzenie sobie na kolanach półnagiej laski, która wsuwa ci rękę pod koszulkę, a później przecudnie językiem przesuwa po twoich ustach to jednak – chrząknęłaś – trochę za wiele.
Zdjęłaś mokrą bluzę i rzuciłaś na wieszak, a gestem dłoni powstrzymałaś chłopaka zanim zaczął mówić. Jeszcze nie skończyłaś, a skoro sam zaczął to teraz miał słuchać tego, co masz do powiedzenia.
– Zaufałam Ci. Otrzymałeś więcej zaufania niż ktokolwiek w moim życiu. Zanim wyszedłeś powiedziałeś, żebym się nie martwiła, że mnie kochasz, że jeśli będę chciała to mogę dołączyć do was. A później, co widzę na miejscu? Co zobaczyłam? To zabolało. Cholernie zabolało!
Gdyby tylko wiedział, jak wtedy pękło ci serce. Gdyby wiedział, jak bardzo chciałaś, by to się nie wydarzyło. Chciałaś, by cię przytulił, by wszystko było dobrze. Ale zawsze byłaś twarda, taką grałaś.
– Kochanie, przekroczyłem granicę, wiem dużo poza limit. Za dużo alkoholu i zioła... Ja nic nie robiłem! Nie dotykałem jej, nie byłem w stanie. Owen natychmiast ją spławił, ale ciebie już nie było.
– Widocznie weszłam w złym momencie. Pytanie, ile w twoim życiu takich ekscytujących momentów było i jest? Nie wiem, czy chcę dalej to kontynuować, czy w ogóle chcę tę rozmowę prowadzić.
Opadłaś na sofę bez sił. Chciałaś w tej chwili być sama. Czułaś, jak łzy napływają ci do oczu.
– Nie proszę o wybaczenie. Zjebałem po całości, ale kocham cię. Kocham cię ponad życie.
– Zjebałeś i rozjebałeś. – Otarłaś łzę spływającą po policzku. – Powinieneś już iść.
Wstałaś i bez słowa zniknęłaś za drzwiami łazienki. Pozbyłaś się mokrych ubrań, odkręciłaś wodę i weszłaś pod ciepły strumień. Uwolniłaś emocje, pozwoliłaś by popłynęły łzy.

Wróciłaś do pokoju. Nie wyszedł, ciągle tutaj był. Stał przy oknie, na parapecie leżała paczka papierosów, a on palił już kolejnego. Tak reagował na stres, doskonale o tym wiedziałaś.
– Ciągle tutaj jesteś... – powiedziałaś cicho podchodząc do niego bliżej.
Zgasił papierosa i odwrócił się w twoją stronę. Stałaś przed nim jedynie w ręczniku, patrzyłaś na niego smutnymi oczami, ale w twoim spojrzeniu było też wiele miłości. Wyglądał, jak zbity szczeniak.
– Uderz mnie, zwyzywaj, każ mi spierdalać, wywal za drzwi na kopach, ale powiedz, że mnie kochasz, błagam.
Nie powiedziałaś nic, pocałowałaś go.
– Pierwszy i ostatni raz – wyszeptałaś.
– Obiecuję, składam przysięgę. Jeśli schrzanię cokolwiek, będziesz mogła mnie zniszczyć, usunąć ze swojego życia.
– Zamknij się – powiedziałaś między pocałunkami. Wsunęłaś dłonie pod jego koszulkę...


#2 To co czuję... (Jaejoong)

Nie mogłaś przestać o tym myśleć. Próbowałaś zająć się czytaniem, ale nie mogłaś skupić się na tekście. Posprzątałaś w mieszkaniu, a nawet ugotowałaś obiad, ale nic nie pomogło, nie zajęło cię na tyle, by oderwać od tego, co ciągle krążyło w twojej głowie. Czasem kilka słów potrafiło zburzyć cały porządek. Usłyszałaś je, choć być może nie były przeznaczone dla twoich uszu. Przynajmniej poznałaś prawdę.
Dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał cię z zamyślenia. Odstawiłaś kubek trzymany w dłoni i sięgnęłaś po swojego smartfona. Mogłaś się spodziewać tej wiadomości, co weekend, jeśli miał tylko czas wolny, pisał z podobnym zapytaniem. Kliknęłaś na ikonkę "Jae♡", bo tak miałaś go zapisanego.
Przeczytałaś: "Masz plany na wieczór?". Miałaś ochotę odpisać, żeby spędził czas ze swoimi kumplami, albo tą wysoką brunetką, która tak lubiła się wokół niego kręcić. Później przyszło ci na myśl, że mogłabyś odpisać, że już jesteś umówiona. Ale nie lubiłaś, i nie umiałaś kłamać. Przy okazji może właśnie teraz będzie okazja, by wyjaśnić to co słyszałaś, by mógł powiedzieć ci to w twarz.
Uśmiechnęłaś się pod nosem przypominając sobie, jak kiedyś zapisał cię w swoim telefonie: "moomin", bo przyznałaś się kiedyś, że lubisz muminki. Byłaś ciekawa, czy nadal miał cię tak wpisaną, ale szybko odgoniłaś te myśli. Odpisałaś: "Gorące kakao i książka". Chwilę później dźwięk w telefonie dał znać o kolejnej wiadomości.

Jae♡
Przyjadę po Ciebie.

♡moomin
Chciałabym zostać w domu. Nie mam nastroju na puby, kluby i imprezy.

Jae♡
Coś się stało?

Nie odpisałaś. Nie miałaś pojęcia, co powinnaś napisać i uznałaś, że lepiej nie odpowiadać. Często wolałaś przemilczeć niektóre sprawy, chociaż powinnaś mówić o nich głośno.

Jae♡
Będę za 20 minut.

Opadłaś na fotel. Twoje rozterki nabierały fizycznych kształtów, a rozwiązania nie było widać na horyzoncie. Miałaś nad tym myśleć później. Zamknęłaś książkę leżącą na stoliku, zaznaczając zakładką miejsce, gdzie skończyłaś czytać. Miałaś jeszcze kilka minut. Zrobiłaś sobie kakao, a na stoliku postawiłaś ciastka. W tej chwili koc wydawał się najlepszym towarzyszem, ale musiałaś uwzględnić w grafiku obecność Jaejoonga.

Chwilę po tym, jak odezwał się dzwonek do drzwi, przekręciłaś klucz w zamku. Nacisnęłaś klamkę biorąc głęboki oddech. Zanim cokolwiek powiedział, spojrzał na ciebie w taki sposób, że skinęłaś tylko głową uśmiechając się delikatnie, trochę wymuszenie. Bo choć tak bardzo cieszyłaś się widząc go, tak samo mocno bolało cię to, co usłyszałaś.
Wpuściłaś go do środka. Dopiero teraz zauważyłaś, że przyniósł wino.
– Czerwone, słodkie. Pamiętam, że takie lubisz – uśmiechnął się podając ci butelkę.
– Wchodź, częstuj się słodyczami, a ja może zrobię coś do picia, albo przyniosę kieliszki?
– Zdążysz. Lepiej mów, co się stało.
Patrzył na ciebie tymi oczami, w ten sposób, który zawsze potrafił powiedzieć więcej niż jakiekolwiek słowa. Wzięłaś łyk wina licząc, że będzie ci łatwiej cokolwiek powiedzieć. Ale nie było łatwiej, nie pojawiła się odwaga, ani ulga. Ale musiałaś to z siebie wyrzucić. Zaczęłaś mówić, ale ciężko było ci na niego patrzeć, wolałaś utkwić spojrzenie w wypełnionym do połowy kieliszku. Streściłaś co usłyszałaś, fragment umiałaś nawet zacytować, bo właśnie te słowa zabolały najbardziej. Gdy skończyłaś mówić zacisnęłaś usta w wąską linię i podniosłaś spojrzenie.
– To naprawdę brzmiało tak źle? – spytał wyglądając przez chwilę na nieco zakłopotanego sytuacją, ale szybko odzyskał rezon. – Nawet przez chwilę nie miałem nic złego na myśli. Kocham twoje krągłości, twoją nadmierną emocjonalność i wrażliwość, i to że tak bardzo różnisz się od innych. Twoja wyjątkowość jest najwspanialsza.
Nie wiedziałaś od czego zacząć najpierw, czy spytać o słowo "kocham", czy dowiedzieć się dlaczego wtedy to tak nie brzmiało, ale zamiast mówić patrzyłaś na niego wielkimi oczyma w których szkliły się już łzy.
– Dlaczego więc to na co dzień wygląda, jakbym była piątym kołem u wozu? Takim dodatkiem, gdy nie ma nic lepszego...
– Bo nie wiem, jak powiedzieć to co czuję – opowiedział szybko i pocałował cię zanim zdążyłaś zareagować.
Nie odepchnęłaś go, a gdy minął pierwszy szok pozwoliłaś ponieść się emocją i skrywanym uczuciom.
– Mężczyźni nie potrafią mówić o uczuciach – zaczęłaś się śmiać opierając głowę na jego ramieniu i splatając dłoń z jego dłonią.
– A jak pokazują, to w dziwny sposób – dorzucił z rozbawieniem, całując cię w czubek głowy.


#1 Wplątani we wspólną kolację (Jaejoong)

fluff

Zatrzymałaś się kilka kroków od wejścia do restauracji. Tutaj jeszcze nie byłaś. Popatrzyłaś na wyświetlacz telefonu, ale nie pojawiła się tam żadna nowa wiadomość, nawet od przyjaciółki, która powinna zjawić się już, jakieś 15 minut temu. Sama nalegała na spotkanie. Miałaś szczerą nadzieję, że za chwilę zjawi się przepraszając za spóźnienie, w końcu nie na darmo porzuciłaś inne plany na ten wieczór.
– Cześć! – usłyszałaś za swoimi plecami i mimowolnie odwróciłaś się. Kojarzyłaś ten głos.
Zamrugałaś kilkukrotnie zatrzymując wzrok na postaci mężczyzny, który przed tobą stał. Nie miałaś pojęcia, co tu się właśnie działo, ale domyślałaś się, że to nie przypadek. Wzięłaś głęboki oddech próbując odnaleźć słowa.
– Hej, co tu robisz? – spytałaś, bo tylko to przyszło ci do głowy.
Nie spodziewałaś się jego obecności tutaj. W sumie widzieliście się kilka razy, ale tylko mijając się gdzieś, przy okazji. Nie była to żadna porywająca znajomość.
– Mam pewne podejrzenia, że czekam na tę samą osobę, co ty – opowiedział pokazując ostatnie połączenie w telefonie.
Zaczęłaś się śmiać widząc imię swojej znajomej. "A więc to tak" pomyślałaś i pokręciłaś z niedowierzaniem głową. Wszystko było zaplanowane.
– Zostaliśmy wystawieni z premedytacją – stwierdziłaś.
– Więc może wykorzystajmy ten czas, jak należy i tak stoimy przed wejściem do restauracji, a skoro stolik już zarezerwowany...
– Skorzystamy z okazji?
Wyglądałaś na nieco zakłopotaną wchodząc na główną salę. Podeszłaś do wskazanego stolika i nie czekając na odsunięcie krzesła, czy inne tego typu gierki zajęłaś miejsce. Mężczyzna usiadł naprzeciwko. Szybko pojawił się kelner i podał wam karty.
– Może to głupie, ale nawet nie wiem jak masz na imię – przerwał ciszę, gdy studiowałaś kolejne pozycje na liście próbując znaleźć coś do zjedzenia.
Podniosłaś wzrok na niego. Miał rację. Nigdy nie przedstawiliście się sobie, chociaż ty jego imię znałaś.
– _______________ – podałaś swoje imię uśmiechając się przy tym szczerze rozbawiona.
– Jaejoong – odpowiedział.
Nie przyznałaś się, że wiedziałaś, jak ma na imię. A tym bardziej, że wiedziałaś o nim jeszcze kilka innych rzeczy. Swoje skrępowanie próbowałaś ukryć skupiając się na karcie dań, ale większość nazw niewiele ci mówiło. Restauracje to nie była twoja bajka.
– Nie mam pojęcia, co warto tutaj zjeść – wzruszyłaś ramionami, poddając się w rozszyfrowywaniu karty. – Chyba szybciej zdecydowałabym się na coś z McDonalda, czy innego fastfooda.
Tym razem on uśmiechnął się pod nosem, ale w taki sposób, który cię zaintrygował.
– Wiesz, że właśnie tym zrobiłaś mi wieczór... – rozejrzał się dookoła i zamilkł na chwilę, ale szybko zaczął kontynuować. – Mam dość restauracji, oficjalnych przyjęć. Znam świetną koreańską knajpkę kilka ulica dalej, a niedaleko serwują smaczne piwo, co ty na to?
– Zdaję się na ciebie, bo brzmi to lepiej niż kolejne minuty w tym sztywnym klimacie.
Wzięliście po łyku wody, zostawiając banknot, jako napiwek i przeprosiny za niepotrzebne zamieszanie, po czym wyszliście z budynku, jak gdyby nigdy nic.
– Chodź – machnął dłonią i zasugerował byś wzięła go pod rękę.
Nie miałaś pojęcia, jak to się stało, że rozmawialiście ze sobą, jakbyście znali się kilka lat, a nie zaledwie chwilę. Przyglądałaś się mu, gdy kupował piwa w sklepie o którego istnieniu nawet nie wiedziałaś.
– Jaki masz plan?
Odwrócił się w twoją stronę zatrzymując się na chwilę.
– Dobrze się bawić.
– Ej, to nie odpowiedź.
– Zobaczysz, że będzie fajnie.
– W to nie wątpię.
Chciałaś powiedzieć jeszcze coś, ale zamilkłaś czując pierwszą kroplę deszczu na swoim policzku, a później pojawiły się kolejne, aż deszcz zaczął padać regularnie. Jaejoong złapał cię za rękę i pobiegliście przed siebie. Niemalże całkowicie przemoczeni wpadliście do malutkiego lokalu za szybą obklejoną jakimiś wachlarzami i znaczkami, których nie umiałaś odczytać.
– Wyglądam fatalnie – jęknęłaś czując, jak woda kapie z twoich mokrych włosów, nie wspominając o całkowicie przemoczonych ubraniach.
– Zaraz będzie cieplej – odpowiedział z uśmiechem ciągnąc cię do drugiej sali, gdzie znajdował się kominek, a oprócz was nie było nikogo.
Usadowiłaś się na miękkiej poduszce, która leżała przy niskim stoliku. Ogień przyjemnie ogrzewał cała twoje ciało, podobnie jak piwo. To był dobry pomysł, a okazał się jeszcze lepszy, gdy przyniesiono jedzenie. Nie znałaś się na kuchni koreańskiej, ale pachniało nieziemsko.
– Mam nadzieję, że się podoba?
Nie mogłaś zaprzeczyć. Było idealnie, a na pewno na tyle, by wpasować się w twoje gusta. Z zamyślenia wyrwało cię stukanie pałeczek, którymi się bawił przyglądając się tobie.
– Ej, co jest? Coś nie tak? – wyglądałaś na lekko zdezorientowaną.
– Wyglądasz uroczo.
Zarumieniłaś się nie kontrolując tego. Miała nadzieję, że nie dostrzeże tego, albo ciepło panujące tutaj będzie wyjaśnieniem delikatnych rumieńców na twoich policzkach. Tym razem całkowicie brakło ci słów. Opuściłaś głowę.
– Czy powiedziałem coś źle? – przesunął się bliżej siebie i podniósł twój podbródek. – __________, po prostu cudownie się bawię, lepiej niż kiedykolwiek.
Zacisnęłaś usta w wąską linię. Nie spodziewałaś się takiego wieczoru.
– _____________ – powtórzył twoje imię.
Zamknęłaś oczy, gdy był co raz bliżej i poczułaś jego wargi na swoich ustach. 

Theme by Hanchesteria